środa, 4 kwietnia 2012

Happy birthday to me!

Skończyłam oficjalnie 19 lat. Czego sobie życzę? Spokoju. W domu, związku, rodzinie. Wiem, że nie dostanę się na medycynę w tym roku, ale życzę sobie aby bez względu na wszystko nie zabrakło mi siły do walki o miejsce na Collegium Medicum w przyszłym roku. 
Życzę sobie stabilności finansowej. Otwartego umysłu i powrotu nieocenionej weny, bo tęsknie za tą łatwością z jaką niegdyś przychodziło mi pisanie czegokolwiek. Życzę sobie też wytrwałości w moich wszystkich postanowieniach. Żeby żadna porażka nie zrażała mnie na tyle by porzucać marzenia.
Chciałabym też, żeby zaufanie wróciło do mojego prawie już trzyletniego związku. Chciałabym, żeby Luke znów patrzył na mnie tak jak na początku znajomości i widział we mnie tego kogo widział kiedyś.

Zależy mi też, żeby ten rok przyniósł mi coś nowego. Żeby coś się stało - coś dobrego. 
Przydałaby się też kondycja i zdrowie - by wszystkie bóle ostatnich tygodni okazały się jakąś błahostką. Chciałabym też nauczyć się przez wakacjami niemieckiego. I napisać maturę na tyle, by się jej nie wstydzić. 


Ale ponad wszystko chcę być szczęśliwa.
Najgorsze jest w tym wszystkich, że wśród wszystkich uścisków, słodkości i życzeń na palcach obu dłoni mogę policzyć ile spośród z nich było szczerych. Cała reszta to tylko pieprzony savoir-vivre... Co gorsza na jeden palec przypadają te życzenia, które sama sobie składam.


Od dwóch lat nie lubię dnia swoich urodzin. Kiedyś byłam gwiazdą tego dnia. Czułam się jak księżniczka od zmierzchu do świtu. Uwielbiałam czwartego kwietnia. I cały rok czekałam na niego tak jakby tego dnia miał się wydarzyć jakiś cud. W zeszłym roku miałam jakiś dziwny ukryty żal do rodziców, chyba dlatego, że w moim mniemaniu nie celebrowali wystarczającą mojego wejścia w dorosłość. A dzisiaj? Dzisiaj jest mi po prostu smutno. Jestem sama. I nawet nie chodzi o to, że w tym momencie jestem sama, ale raczej o to, że przez to, że dziś jest ten szczególny dzień czuję się bardziej samotna niż w każdy inny dzień. 
Ale może na tym polega dorosłość? Na tym, że przekracza się tą magiczną granicę i przestaje się być księżniczką nawet w dzień urodzin. Ba. Ten dzień staje się tylko kolejnym dniem w kalendarzu. A co gorsza dla solenizanta staje się nawet większym utrapieniem niż każdy inny dzień, bo wtedy uświadamia sobie jak malutki jest wśród całego tłumu innych dorosłych wokół niego. 
Luke kiedyś mówił o mnie "mały, wielki człowiek", a dziś jak nigdy mam nieodparte wrażenie, że straciłam gdzieś po drodze tą wielkość...
W 18 urodziny moja najlepsza przyjaciółka napisała do mnie : "We're adults. Where did that happen? And how do we make it stop?".
No właśnie. Ja się was pytam: JAK?

3 komentarze:

  1. To ja Ci powiem jak: się nie da :P I ja tych 19 Ci zazdroszczę, bom trochę starsza (dobre sobie). I życzę Ci tego, czego sama sobie życzysz, o!. Najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spóźnione wszystkiego najlepszego! Nie rozumiem, dlaczego nie wierzysz w swoje możliwości. Wiem, że na medycynę ciężko jest się dostać, ale ludziom się to udaje. Tobie też się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I really like you blog!
    Keep posting dear!

    XX

    OdpowiedzUsuń