czwartek, 7 marca 2013

Queen Riri.

Mam beznadziejny gust muzyczny. I wcale nie przesadzam i nie jest to kokieteria z mojej strony. Trochę tak jakby ktoś zmaterializował mój gust muzyczny, ułożył z niego wielką kluskę i potem zmielił ją w maszynce do mięsa.
Na moim last.fm'ie (profilu muzycznym na portalu, który skrzętnie gromadzi informacje o tym czego słucham na komputerze i na laptopie) widać bardzo wyraźnie, że mam jakieś zaburzenia osobowości. Nie wspominając już o tym, że momentami jeden utwór jest odsłuchiwany w kółko 20-50 razy. Rihannka przeplata się z Michaelem Buble, Coldplay'em, gdzieś pomiędzy znalazł się David Getta, Florence and the Machine i na koniec jeszcze Maroon 5. Istny BIGOS. O tak. To jest dobre porównanie dla mojego gustu muzycznego. Mój gust jest jak bigos. Wszystkiego po trochu. A dzisiaj od rana w głośnikach The Lumineers i Mumford and Sons. Kocham ich sielskie dźwięki i słucham ich (bądź nucę) zawsze gdy mam luźniejsze przedpołudnie lub gdy jestem w kuchni i walczę z gotowaniem.
 Tu wyżej można zauważyć proces mielenia. I jak widać Rihanna mimo wszystko od ostatnich 12 miesięcy absolutnie króluje. Zresztą jak jej nie kochać? Jej się po prostu miło słucha (choć trzeba przyznać w wypadku Riri co za dużo to nie zdrowo). Nie wspominając o tym, że jej elektryzujące brzmienie pobudza moje ciało do ruchu i uwielbiam kręcić hula hoopem do jej piosenek. Lub po prostu wygłupiać się z siostrą - niektórzy nazywają to wygłupianie tańczeniem, aczkolwiek ja będę powściągliwa i nie określę wymachiwania biodrami, czterema kończynami i wykręcania szyją tańczeniem. 

Każdą płytę znam praktycznie na pamięć. I nie mogę się doczekać aż zobaczę ją w lipcu (mam nadzieję) na żywo. Nie chodzi może o jej postać prywatnie, bo nie jestem jedną z tych fanów, którzy skrzętnie śledzą każdy ruch swojego idola. Ja jestem po prostu słuchaczem i jestem ciekawa jak będzie wyglądać jej show w Polsce. Tak! Tak! Tak! Zamiast jechać do Kolonii na koncert od którego dzieli mnie 20 minut s-bahn jadę do Polski nad nasze polskie morze tylko po to by szaleć na koncercie z moją Suzi! Nie jest to może logiczne, ale czy wszystko musi być? 
I mimo, że tak jak zaznaczyłam nie jestem żadnym psychofanem, to nie mogę nie zauważyć jak piękna jest Rihanna. Nie jest idealna, co to to nie. Ma czoło jak z Kolonii do Krakowa, ale mimo wszystko jest urzekająco piękna. Mocno zarysowane kości policzkowe, pełne usta, kocie oczy i włosy za którymi transformacją przestałam nadążać dawno temu. Jest jedną z nielicznych kobiet, którym pięknie jest we fryzurze na pixie, w długich, krótkich, blond, ombre, z odrostami, ciemnymi, pasemkami, kręconymi, bobie, różowym kolorze... no nic więcej nie przychodzi mi do głowy, chyba, że wszystkie kolory jak znam ale chyba pojęliście puente. Jest po prostu wyjątkowa. 

I chyba właśnie przez tą wyjątkowość jest cholernie kobieca. I zawsze gdy widzę, że znów zmieniła fryzurę (nawet jeśli to tylko peruka i zmiana trwa jeden wieczór) zazdroszczę jej bycia kameleonem. Takiej nieodpartej ochoty wiecznych zmian. Wiecznej transformacji. To się czuje patrząc na nią, to się czuje słuchając jej płyt. Ona ciągle szuka stylu muzycznego, ciągle szuka swojego brzmienia, wciąż szuka swojego szyku, idealnej fryzury i ogólnie - dojrzewa na naszych oczach. Z nastolatki przemieniła się w nadal błądzącą młodą kobietę, przed którą jeszcze długa droga do znalezienia wszystkiego czego szuka. A najlepsze jest w tym wszystkim to, że robi to na naszych oczach, bez kokonu. Wszystkie wpadki, niewypały i błędy, ale także sukcesy, piękne stylizacje i co najważniejsze nie zapominając o tym, że jest przede wszystkim piosenkarką - zachwycające piosenki i fantastycznie zestawione płyty.
Zazdroszczę jej braku obawy przed zmianami. I niżej wyjaśnię dlaczego podziwiam tą kobietę-kameleona.
Miałam krótką fazę na fryzurę pixie , gdy moje włosy niemiłosiernie się nie słuchały i wypadały szybciej niż odrastały. Ale ja za bardzo boję się zmian i zabaw z włosami. Wiem, że włosy to nie ręka i odrosną, ale mimo wszystko, czas który potrzebny jest na powrót do ich pierwotnego stanu przeraża mnie na tyle, że nosze praktycznie taką samą fryzurę od 14 lat :) No może nie taką samą, bo przeszłam przez grzywki i stopniowanie, 3 lata temu zrobiłam sobie nawet machoniową czerwień jakimś szamponem koloryzującym (wyszedł fioletowy, a potem przeszedł przez czerwień aż do różowego, na bladoróżowym kończąc zanim wrócił do mojego naturalnego, więc powiedzmy sobie szczerze, nie byłam za bardzo zadowolona z efektu). Było też radykalne cięcie do ramion w zeszłe wakacje, ale to tylko dlatego, że po stresach roku poprzedniego moje włosy potrzebowały odpoczynku od długości do pasa. I zniosłam to jakoś, nawet część znajomych uważa (z Suzi na czele), że była to moja najlepsza decyzja "włosowa" ale mimo wszystko ja zniosłam to dość ciężko (weszłam do fryzjera, powiedziałam, że jestem tu nie ze swojej woli, a z woli moich wypadających włosów, zaznaczyłam, że ma mnie nie oszpecić, zamknęłam oczy na fotelu fryzjerskim, zapłaciłam i wyszłam nie spoglądając w lustro, swoją nową fryzurę zobaczyłam dopiero na przystanku autobusowym gdzie próbowałam dojrzeć w szybie jak wyglądam). Ale od tamtego czasu rosną sobie jak im się podoba i jedyne co z nimi zrobiłam to ledwie widoczne ombre na końcach, które mimo wszystko trochę je ożywiło. 
Musze iść podciąć końcówki - tego też nie lubię ale to mus! 
A poza tym, coraz częściej myślę o przyciemnieniu ich... I przed przyciemnieniem powstrzymuje mnie tylko i wyłącznie strach przed zmianami. 
Kurczę!
No ale popatrzcie na nią, Queen Riri, nieprawdaż?

4 komentarze:

  1. tak Rihanna jest niesamowitą wokalistką;]
    http://marzenniemozenamodebracnikt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No nasz gust na last.fm się bardzo pokrywa :)
    Ja też lubię muzyka Rihanny, niestety nie będzie mnie na koncercie, za to będę na Beyonce i Lanie Del Rey

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słucham Riri jakoś specjalnie często i jej wielką fanką też raczej nie jestem. Ale szanuje ją jako artystę bo przyznać trzeba, że głos ma niesamowity i naprawdę dobrze robi to co robi :) Dlatego też i w moich słuchawkach poleci czasem jakiś jej kawałek ;)
    Zdecydowanie wolę tę nową - dorosłą Rihannę niż jej młodszą - imprezową wersję.
    PS.: zniewalająco piękna :)

    OdpowiedzUsuń