piątek, 24 lutego 2012

In my veins.

"Nothing goes as planned
Everything will break"
Zrobiłam dziś malutki kroczek w drodze do jakichkolwiek wyników z chemii. I nie odpuszczę. Będę walczyć do samego końca. Choćbym miała ostatecznie i tak polec - a wierzę, że tak się nie stanie. Zresztą nawet jeśli się w tym roku nie dostanę ani na medycynę, ani na stomatologię, ani na farmację to za rok spróbuje znowu. Nie poddam, się co to to nie. Ja po prostu czuję, że jestem do tego stworzona. Nie wiem, może to złudzenie, może będę w tym beznadziejna, ale nie dowiem się tego jeśli nie spróbuje. A żeby mieć szansę spróbować muszę się dostać, więc wszystkie moje działa są obecnie zwrócone na maturę.
Co wcale nie koliduje z moją miłością do dumania, planowania i rozmyślania. Wręcz przeciwnie, bo co się tyczy planowania to planowania mam teraz nawet więcej, bo już dzień wcześniej muszę wiedzieć jaki materiał przerabiam. Muszę też wyznaczać sobie sama deadline'y - których staram się dotrzymywać.

A z innej, mniej stresującej dla mnie kwestii to mój Kot ma złamane serce. Otóż Kot jest na tyle domowym pupilem, że nigdy nawet nie był na trawie. Najdalej jak wyszedł to na balkon tudzież parapet. I wtem zła i niedobra Maja zabrała go na ferie z Krakowa do Radłowa, a tu dwie kotki (jedna sterylna) i pies. Popierdółka - tak nazywa się wybranka mojego kocura - zaczęła mieć pierwsze marcowe ochoty. Ale nie na tyle silne by po ludzku DAĆ mojemu Kotu. A ten chodzi wokół niej, pręży się i płacze. Błaga wręcz o nią. I ich kontakt jest coraz bliższy. Dziś na przykład bite dwie godziny siedział 50 cm od jej leżanki i patrzył, jak panna sobie w najlepsze spała. A ja płakałam prawie ze śmiechu widząc jego skupienie, podczas gdy ona nic sobie nie robiła z jego natrętnego spojrzenia. Zadziorna ta Popierdółka! I tylko charczy na niego, gdy ten zdecyduje się na odważniejszy krok, jak otarcie lub zaczepienie łapką. Nawet nie myślałam, że tak zainteresują mnie kocie gody. W sumie to nawet jeszcze nie gody tylko zaloty.
Najbardziej fascynuje mnie ta delikatność wokół całego procesu. Bo to nie jest tak, że Popierdółka da za darmo - o nie. Ona chce miłości i czułości. A mój Kot stara się jak może. Ale niestety - ma już tylko jeden dzień, bo jutro rano wracamy do Krakowa. Tak więc - Kocie ------- DO BOJU.


Zdecydowanie będę tu częściej wpadać. Nawet jeśli Tofka jest jedyną osobą, której nie znużyło jeszcze moje narzekanie :)
A tu piosenka, która dzisiaj zmusiła mnie do napisania notki o tak późnej/wczesnej porze:
IN MY VEINS
Ładna prawda?
"You're in my vein, and I cannot get you out,
oh you're all I taste, at night inside of my mouth..."

2 komentarze:

  1. Na początek ja nie wierzę w to, że ktoś może przegrać w takiej walce, bo jeśli nie teraz to później, a jeśli nie później to za kilka lat sobie powiesz "zrobiłam wszystko" i będziesz czuć się zwycięzcą ;d
    po drugie biedny kocurek ;( jak w ogóle mogłaś? Powinnaś go teraz częściej zabierać! ;d

    Po trzecie: nie gwiazda, haha, gwiazdą nie jestem ;)
    Po czwarte: ja cały czas czekam aż mi napiszesz jestem w Bytomiu i jestem wolna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najprędzej, ale teraz przed maturą, to wiesz jak jest :(:*

      Usuń