niedziela, 4 grudnia 2011

You're the one who put me back together.

Do świąt zostało 20 dni, a ja ślęczę nad genetyką, popijając popołudniową cynamonową kawę. Zrobiłam już dwie dwustronnie zapisane kartki a4 notatek, a to dopiero początek, bo przede mną jeszcze jakieś 80 stron podręcznika... Całe szczęście lada moment zaczną się ciekawe rzeczy, bo gdybym miała robić notatki z jakiegoś nudnego tematu w niedzielę, bo chyba bym się skończyła!!

Dzięki podzielnej uwadze mam możliwość spędzenia niedzielnego popołudnia nie na samej nauce, ale także na zerkaniu co chwila w ekran telewizora. W takich dniach jak dziś jest to szczególnie przydatne bo leci Toy Story (za trzy minuty na AXN!). Muszę to obejrzeć. Choćby jednym okiem.. :) Bajki nastrajają mnie pozytywnie. Tam nie ma zdrad, oszustw, a co najważniejsze zawsze wygrywa dobro - czyli jest dokładnie tak, jak w realnym życiu wszystko powinno wyglądać.

Zaraz zrobię sobie 45-minutową przerwę na codzienne ćwiczenia, więc bajka w telewizji będzie w sam raz jako tło do mojego wylewania potów w imię szczupłej sylwetki. Pocieszam się jednak, że po jednodniowym kryzysie zaraz po maturach próbnych bez problemu wróciłam do normalnego żywienia. Co ważniejsze - już widać efekty! Jednak i tak najbardziej motywujące będzie kiedy znów poczuję się piękna w oczach mojego chłopaka-nie-chłopaka Łukaszka... - któremu notabene zrobiłam dziś najbardziej wytrawne śniadanie - ever! Ale nikogo to nie dziwi, w końcu staram się robić wszystko dla ludzi których kocham. A jego kocham nad życie.
Ps: Upiekę takie na święta! I d

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz