środa, 27 lutego 2013

O magii słowa "później".

Każdy z nas ma jakiś plan. Bardziej lub mniej sprecyzowany. Dostać się na studia, napisać licencjat, wyjechać do ciepłych krajów na wakacje, znaleźć pracę czy zacząć w końcu ćwiczyć regularnie. Zastanawia mnie dlaczego jedyną rzeczą, którą większość ludzi potrafi robić regularnie przekładanie tych rzeczy na "później". "Później" niestety jest bliżej nieokreśloną jednostką w czasie, ponieważ może oznaczać "za pięć minut", a może oznaczać "za pięć lat". Niejednokrotnie na nasze nieszczęście "później" znaczy "nigdy".
I o ile w przypadku pisania pracy czy pójściu na studia mogą działać na nas motywująco goniące nas terminy, wiek (bo przecież większość ludzi na studia rusza zaraz po maturze, taka kolej rzeczy), tak w przypadku regularnych ćwiczeń, czy dążenia do spełnienia swoich mniejszych i większych marzeń jedynymi motywatorami jesteśmy my sami.
Dlaczego więc odkładamy to na później?

Wiem, że teraz powinnam podesłać jakąś niesamowicie motywującą myśl odpowiadającą na to pytanie ale nie mam zielonego pojęcia jak brzmi poprawna odpowiedź. Może nawet nie istnieje. Nie wiem. Sama jestem niekwestionowaną mistrzynią przekładania rzeczy na później. Potrafię przełożyć wszystko od pójścia na studia, przez podróże po malowanie paznokci. Mimo tego, że nie zjadłam wszystkich rozumów świata i może nie znam odpowiedzi na wiele pytań, zastanawia mnie nadal dlaczego odkładamy rzeczy do zrobienia na później?  
Wydaje mi się, że ma to dużo wspólnego z lękiem. Boimy się porażki. Boimy się, że nie poradzimy sobie na studiach, że trafimy na oszukane wakacje za granicą, że nie osiągniemy wymarzonych efektów ćwiczeń, a zamiast tego tylko się spocimy. Boimy się odrzucenia. Bo przecież promotor może nas odsyłać w tą i z powrotem aż do terminu ostatecznego kiedy to ma zapaść wyrok. Bo przecież jeśli odsłonimy swoje uczucia przed kimś kogo lubimy możemy dostać kosza. Boimy się bólu. Bo niektóre rzeczy, które odkładamy same w sobie nas przerażają. Ale czy to ma sens?
Niektóre decyzję odkładamy bo mogą być wielkim krokiem w przód, albo jeszcze większym upadkiem w tył. Boimy się bo "co się stało to się nie odstanie". Nasz strach przejmuje więc ster naszego życia i podejmuje za nas decyzje. Bo tak jak mówiłam "później" niejednokrotnie znaczy "nigdy". 
Czy powinniśmy zatem ryzykować i robić wszystko zgodnie z terminem? 
Czy odkładanie rzeczy na później jest rozwiązaniem? 
Jeśli nie teraz to kiedy?
Przecież mamy tylko jedno życie. Czas płynie nieubłaganie i na niektóre rzeczy na prawdę "później" może być "za późno".
Co jeśli zrobimy coś i nie będziemy w stanie tego "odkręcić"? 
Nie jestem typem ryzykantki. Ale mimo wszystko kiedy czytam te pytania zamiast strachu czuję ekscytacje. Bo jeśli nie teraz to kiedy? To pytanie wypala mi dziurę w mózgu.
Więc może warto uciszyć wewnętrzne lęki i dać się ponieść chwili? Nie trzeba wszystkiego robić na raz, ale nie warto też wszystkiego odkładać. Bo lęk nie minie sam z siebie, jego trzeba się pozbyć, obojętnie czy przez zasłonięcie mu oczu, czy przez skonfrontowanie się z nim. 
Ja na każdy dzień mam karteczkę z rzeczami, które muszę zrobić. Tak, tak, mówiąc o nieprzekładaniu rzeczy na później nie mówiłam tylko o dalekosiężnych planach i marzeniach, ale także o lękach dnia codziennego. I patrząc na te karteczki, które pałętają mi się po torbach i notatnikach stwierdzam, że moja wydajność jest ... mało wydajna. Większość rzeczy jest przełożona, i tylko niewielki procent jest faktycznie "odhaczony" . I to zamierzam zmienić. A jak? Jeszcze nie wiem. Ale jak się dowiem na pewno o tym napiszę. 
Tak więc biorę niebieską karteczkę przeznaczoną na środę i zabieram się za "odhaczanie" czynności na niej wypisanych! Łącznie z malowaniem paznokci, ale to po wyrabianiu ciasta na chałkę, w końcu nikt nie chce posmaku lakieru w drożdżowym wypieku :)
A jak u was z wydajnością? Jak z odkładaniem rzeczy na później? Działacie pod wpływem chwili czy "później" jest często używanym przez was określeniem?

8 komentarzy:

  1. częściej używam słowa zaraz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Zaraz to taka wielka bakteria
      (musiałam to napisać :P)

      A co do odkładania rzeczy na później, to mnie niestety też to spotyka, zwłaszcza jeśli chodzi o jakieś rzeczy do załatwienia, ale staram się z tym walczyć:)

      Usuń
    3. Ja jestem w stanie odłożyć na później WSZYSTKO

      Usuń
  2. Też mam z tym problem... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w większości przypadków odkładam swoje zadania na później i w ostatniej chwili zazwyczaj latam jak szalony żeby wszystko zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja często odkładam wszystko na "później" z czystego lenistwa a potem wkurzam się na siebie że nie zrobiłam tego wcześniej, bo już tak mało czasu zostało.. Codziennie próbuję z tym walczyć ale niestety.. łatwiej powiedzieć niż zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz racje! świetne przemyslenia!Boimy sie ze nie podołamy sprawie! Ja również odkladam wszystko na póżniej,nawet prace maturalna z polskiego,zaczełam ja pisac 2 dni przed matura(jeszcze nie skonczyłam i przed egzaminem wymyślałam na kolanie zakończenie) również plan ramowy i bibligrafie oddalam chwile przed końcem a wiadomo,że zeby to napisac najpierw musimy miec gotowa prace,a ja zrobiłam na odwrót :) na szczeście mam wrodzony talent mówienia o czyms o czym nie mam pojecia i dzieki temu zdobyłam tylko 5% mniej punktow od najlepszej uczennicy w klasie :)która prace miala juz napisana pol roku wcześniej :P Ale nigdy już tak nie zrobie,za duzo nerwów .
    P.S. Dzikuje za życzenia :*
    http://forward-pola.blogspot.com/
    Buziaki Pola

    OdpowiedzUsuń