niedziela, 10 lutego 2013

Prawdziwi przyjaciele, czyli banalny tekst o oczywistych kwestiach

 Ubrałam się, pomalowałam, wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z domu do pracy. Przy aucie zadzwonił telefon. Christoph (mój szef) zadzwonił powiedzieć, że mam jednak wolną niedzielę! Moje prośby zostały wysłuchane przez wszechświat! Tak bardzo dziś nie miałam ochoty wychodzić z domu. 
Zawróciłam, nałożyłam piżamkę, wzięłam kocyk, włączyłam muzykę i oto jestem. I niedziela wygląda tak jak powinna - leniwie :) 

Hm. No niestety, pisanie notki zostało brutalnie przerwane przez telefon rodziców "Odbierz nas z parady tak za 10 minut", ubrałam się znów (dzięki Bogu nie zdążyłam zmyć makijażu) i przywiozłam ich z karnawałowej parady.
Przed chwilą odbyło się oficjalne sortowanie zdobyczy karnawałowych, ale o tym możliwe w następnym poście, bo do tego trzeba załączyć zdjęcia :)


Ostatnio dużo myślałam o przyjaźniach, o ludziach których kiedyś nazywałam przyjaciółmi, ludziach którzy zniknęli gdzieś po drodze i tych, którzy są ciągle i cały czas nieustannie choć z różnym natężeniem kontaktu. Tych ostatnich jest najmniej. Najwięcej jest tych, którzy na przestrzeni czasu wykruszyli się z grona tych, których nazywałam przyjaciółmi.
Gdy już naliczyłam tych najważniejszych i można powiedzieć najwytrwalszych zaczęłam myśleć o tych naprawdę NIELICZNYCH, którzy akceptują mnie na prawdę taką jaka jestem na co dzień. Bez makijażu, nie szczuplejszą, nie zgrabniejszą, nie modniej ubraną, tylko taką jaka jestem, tak jak teraz, przed komputerem, siedzącą po turecku, ze związanymi włosami, w piżamce i prawie bez makijażu. I niepokojące jest, że z mojego już i tak nielicznego grona przyjaciół wyłoniło się tylko małe grono (jestem w stanie zliczyć te osoby na palcach jednej ręki), które akceptują mnie absolutnie zawsze i w każdej sytuacji. I nawet jeśli jestem nieznośna, marudzę, jestem szczera do bólu, to te osoby, zawsze mnie rozumieją. 

Tylko prawdziwy przyjaciel potrafi mnie postawić do pionu. Potrafi mnie przywołać do porządku, nakrzyczeć na mnie gdy zachodzi taka potrzeba, albo po prostu wysłuchać. Potrafi też rozśmieszyć, zachować powagę, albo skrytykować to co robię. 
Jeśli chodzi o jedną z nich (tą najważniejszą) to przytulać się raczej nie przytulamy, bo obie mamy problem z okazywaniem uczuć i jak ktoś powiedział, jesteśmy upośledzone uczuciowo. Cóż, może to racja. Ale to nie przeszkadza w nam kochaniu siebie nawzajem :) 

Znacie jabłka papierówki? To te zielonkawe, kwaśne, niezbyt urodziwe, prosto z drzewa, w ogrodzie. Pierwsze chyba dojrzałe ze wszystkich jabłek na polskiej wsi. Najlepsze prosto z drzewa (lub spod drzewa). 
I właśnie wydaje mi się, że taka ja jestem. Lubią mnie tylko Ci, którzy potrafią znieść kwaśny smak, liczne pestki, twardą skórkę i nie rzadko robaki w środku :)
Z papierówek robi się najlepszy jabłecznik. Ciekawe dlaczego...? 

Ps: Wiem, że temat oklepany. Ale uważam, że o rzeczach, które ważne nawet jeśli banalne to warto pisać. Zwłaszcza, że te osoby, które policzyć mogę na palcach mojej jednej ręki, są dla mnie cholernie ważne - nawet jeśli zbyt często o tym nie mówię. 

5 komentarzy:

  1. Prawdziwy przyjaciel jest największym skarbem zaraz koło prawdziwej miłości, cieżko o takiego kogoś :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, przyjaźń odkryłam dopiero kilka lat temu, kiedy poznałam po raz pierwszy moje współlokatorki. Nie wyobrażam sobie życia bez nich i - przysięgam - zamieszkamy razem w wielkim domu z trzema kuchniami i 72 kotami. Ludzie, którzy akceptują Cię taką jaką jesteś, to są CI ludzie, którzy powinni być w Twoim życiu. prosta matma. :)

    No i druga sprawa. Nie chcę Ci niszczyć "bycia singielką", ale przed miłością się nie obronisz. Sama po trzech latach związku (lepiej, po 6 - 2 x 3) postanowiłam posinglować.
    I żyłam w tym stanie zaledwie 90 dni, więc... strzeż się. nigdy nie wiadomo komu przywalisz na dyskotece.
    A broniłam się rękami i nogami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja generalnie przyjaciół niestety mam bardzo daleko od siebie (prawie wszystkich) i dzięki Bogu za stworzenie Marka i facebooka bo umarłabym z suchoty :)

      I póki co zamierzam się cieszyć z bycia singlem mimo, że za 13 minut walentynki :) Zresztą bycie singlem nie wyklucza miłości :)

      Usuń
  3. Przez przypadek wlazłam na Twojego bloga (chyba dlatego, że skomentowałaś mi mojego INSTAposta). Post przeczytałam jednym tchem ( masz taki cudowny dar pisania hmm nie wiem językiem Carrie?). Doceniam to strasznie bo sama nie potrace sklecić nawet tego komentarza. Pozdrawiam Cię ciepło.

    Ps. Masz genialne włosyyyyyy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh Podkowa. Uwielbiam Twoje komplementowanie moich włosów. Które obecnie są nie do wytrzymania :) Ale jak dla Ciebie mogą być nawet genialne !
      Trzymaj się mała fashionistko! :)

      Usuń