poniedziałek, 19 grudnia 2011

Już jutro o 14 wyjeżdżam w stronę Regionalnego Dworca Autobusowego Krk żeby wyjechać do Kolonii! Jestem już spakowana, prezenty są zabezpieczone w plastikowej walizce i już odliczam ostatnie godziny do wyjazdu :) (zostało 17 godzin). Łukaszek mnie odwiezie, o ile zdoła. Słodko, prawda?
Piszę teraz bo później może nie być czasu, a rodzice zepsuli mi klawiaturę w lapku więc z Niemiec nie wiem, czy będę mogła coś udostępnić, zatem póki co ostateczne i oficjalne : Wesołych Świąt dla nieistniejących czytelników mojego bloga (i renifer w prezencie bo jest naprawdę boski).
Zrobiłam też zdjęcie prezentom na chwilę przed spakowaniem do walizki, ale nie zdążyłam wrzucić więc pojawi się (mam nadzieję) w Wigilię.

Łukaszku.. a do Ciebie, pokrótce to powinien przemówić ten obrazek... I choć kocham święta nad życie i nie mogę się doczekać wigilii i pobytu w Niemczech to wiem, że będę bardzo za Tobą tęsknić i sama myśl o utrudnionym kontaktu mnie dobija...
Ale to tylko tydzień Łukaszku...

czwartek, 15 grudnia 2011

Z ostatniej chwili - Coldplay, once again!

Po koncercie z 30 czerwca 2011 roku myślałam, że już lepiej być nie może. Że już nigdy nie zobaczę Coldplay'a na żywo. A tu nowina dnia jest taka, że w specjalnym prezencie dla mnie alter-art obwieścił wszem i wobec, że 19 września 2012 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie wystąpi Coldplay! 
 Oczywiście optymistycznie zakładam swoją obecność tam. I publicznie, oficjalnie obiecuje, że tym razem, to ja zabiorę swojego mężczyznę by mógł ze mną skakać i płakać ze szczęścia na ich wielkim show!

środa, 14 grudnia 2011

Someone stole my Christmas Spirit :(

Ja tylko na chwilę... Właśnie skończyłam prawie dwugodzinną rozmowę z moimi rodzicami. I coś mnie martwi. Nie tylko wygasł mój świąteczny duch. Zdaje się, że coś pożarło także świątecznego ducha mojego Taty. Przez cały wieczór prawie wcale się nie odzywał. W zasadzie to chyba naprawdę nic nie powiedział, prócz zdawkowego "cześć"... 
I wiem czym się martwi. Tym czym martwi się od ponad półtora roku - kasą, kasą, kasą...
A ja tak bardzo nie chce, żeby kasa zepsuła te święta. Święta to ten moment w roku kiedy nic innego się nie liczy i nic nie powinno tego psuć. Ani problemy z prezentami (niebezpiecznie namnażające się!) ani problemy z pieniędzmi, ani z niczym innym.

Niech Ktoś mi odda mojego świątecznego ducha...

Ps: Kiedy będę mieć własne dziecko nigdy, przenigdy nie pozwolę by wiedziało o wszystkim tak jak ja wiem o wszystkim co dzieje się u rodziców. Nie zabiorę mu dzieciństwa. Nie winię rodziców, bo wiem, że wszystko co mam zawdzięczam im, ale sama tego nie zrobię swojemu dziecku. Mimo, że wiem, że nie byłabym tym kim jestem gdyby nie to wszystko przez co przeszłam. 
Zaczynam się denerwować bo paczki zamówione już ponad tydzień temu dla Dziadka, Heleny, Johannesa i Taty, nadal nie doszły. Jadę do dziadków już w piątek więc jeśli nie dojdą do jutra to zacznę jeść ścianę z nerwów.
Do tego wszystkiego rozłożyło mnie na łopatki. Kaszle, kicham, mam gorączkę i boli mnie każda pojedyncza kostka... Trochę odebrało mi to mojej świątecznej energii ale nie poddałam się i wciąż czekam na wyjazd i na Wigilie. 


 No i właśnie się wyjaśniło. Że wysłano prezenty na zły adres, to znaczy mój poprzedni adres. Zaraz się rozpłaczę... To oznacza, że muszę być w Bytomiu w piątek już ok. 17. Szlag mnie trafi. Bo pierwotnie zakładaliśmy, że wyjedziemy dopiero ok. 20. Właśnie mój duch świąteczny zaczął mnie denerwować!

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Decission has been made.

Podjęłam ostateczną decyzję dotyczącą sukienki na studniówkę. Będę miała na sobie beżową lub białą sukienkę, złote buty i włosy spięte dość niechlujnie. Ale sukienka i buty muszą być idealne. Lidia śmieje się, że będę wyglądać jak anioł. Ja mam tylko nadzieję, że tej nocy Łukaszek zobaczy we mnie anioła :) Przeglądnęłam dzisiaj milion sukienek (białych i beżowych), ale żadnych nie widziałam na żywo bo w Polskich sklepach stwierdzam silny deficyt sukienek. Mam nadzieję, że w Niemczech znajdę podobną do tych niżej. Albo on-line, ale nie z Chin ani USA bo jeszcze by nie zdążyła dojść. Piękne są, prawda?














Jeszcze chwila moment i każde radio będzie nam sprzedawać w każdej minucie nadawania jedną z miliona znanych kolęd lub piosenek świątecznych. Każda wystawa w galeriach handlowych świeci niezliczoną ilością lampek świątecznych, a do ogrzewania wpuszczany jest aromat cynamonu i pierników, żeby wprowadzić kupujących w świąteczny nastrój! KOCHAM TO. Otwarcie twierdzę też, że w pełni popieram ten model skomercjalizowanych świąt, nawet jeśli oznacza sprzedanie wyższych wartości w imię zysku dla sklepów. Każdy chce zarobić, to zrozumiałe. Ja sama jestem takim skrzatem, który najchętniej wydałby cały majątek byle tylko przez chwilę zobaczyć na twarzach bliskich zachwyt i radość. Szczerze? Nic mnie tak nie stymuluje jak okres bożonarodzeniowy. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem począwszy od 11 listopada, kiedy to zaczyna się świąteczne bum. Zostało 8 dni, które wypełnię piciem gorącej herbaty, kakao lub kawy cynamonowej, książkami do prezentacji maturalnej, podręcznikami do chemii i biologii, ale przede wszystkim, odliczaniem sekund, które dzielą mnie od spotkania z rodzicami. Przydałby się jeszcze śnieg, ale z tym matka natura może poczekać, jak już będę w Niemczech, bo chce tam dotrzeć cała i zdrowa, i w miarę normalnym czasie, a wiem, że każda śnieżyca, zamieć tudzież paraliż komunikacyjny może mi to skutecznie utrudnić.
Mój kochany nie lubi świąt. Trochę frustruje mnie to, że i w tej kwestii tak strasznie się różnimy. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś poczuje radość z kupowania prezentów, śpiewania kolęd i domu pełnego ludzi, przez te parę dni w roku - taką jaką ja czuję.
I prawdę mówiąc, z niecierpliwością wyczekuję pierwszych świąt, które spędzimy razem!


Do wyjazdu pozostało: 8 dni. Do Wigilii: 12 dni.
Coraz bliżej święta!

piątek, 9 grudnia 2011

All I want for Christmas is ...

15 dni do Świąt, 11 dni do wyjazdu. Bilety oczywiście jeszcze nie kupione, prezenty nie skompletowane, a po drodze jeszcze czeka mnie impreza osiemnastkowa mojej serdecznej przyjaciółki, co wiążę się z wyjazdem do Katowic i nocowaniem u mojej babci - po raz pierwszy razem z Łukaszem. Muszę zawieść babci i dziadkowi prezenty Gwiazdkowe i mam nadzieję, że to i cała atmosfera świąteczna powstrzyma babcię od zrujnowania mi humoru swoim "ziobraniem"...

Łukasz ma problem z wyborem prezentu dla mnie. W sumie wcale mu się nie dziwię, bo sama mam z tym problem. Rodzice prosili mnie o listę rzeczy które bym chciała, ale spławiłam ich mówiąc, że co roku mnie zaskakują, więc w tym roku nie może być inaczej. Łukasz poprosił o podobną listę, i też nie potrafię nic wymyślić. Już szukałam nawet sama dla siebie prezentu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Zatem mojego Łukaszka czeka nie lada orzech do zgryzienia... Aż sama jestem ciekawa z czym wyskoczy.

Swoją drogą to już nasze trzecie święta razem, więc jest co świętować. Wytrwaliśmy, podczas gdy każdego dnia na facebook'u widzę niepokojącą tendencję do coraz częstszych update'ów typu - Użytkownik XYZ zmienił status z "w związku" na "wolny". Fakt, ja nie powinnam się odzywać w tej kwestii, bo sama jestem według facebook'a wolna, ale przecież facebook to nie życie (Łukasz uwielbia to powtarzać). I chyba ma rację - jak zwykle. 

Mam straszną depresję po wynikach próbnej matury. Nigdy nie myślałam, że z rozszerzonej biologii dostanę tylko 37%. Jak to mogło się stać? Jakim cudem ta cała praca, którą włożyłam w powtórki z pierwszej klasy nic nie dała? Na prawdę jestem aż tak głupia? Nawet nie potrafię myśleć o studniówce, choć wszystkie dziewczyny wkoło trąbią czego to nie będą miały na sobie w tą noc. Ja nie chcę myśleć o studniówce, bo od niej zostaje bardzo mało czasu do Dnia Sądu Ostatecznego, którym dla mnie będą matury. 
 
Ale teraz staram się o tym nie myśleć. Będę tylko powtarzać materiał, uczyć się, robić zadania ze wszystkich zbiorów które posiadam (a mam ich już chyba tysiąc), i nadal walczyć. I w styczniu, gdy zrobię maturę próbną z biologii. matematyki i chemii i wynik będzie niższy niż 75% z każdej to zmieniam deklarację. Takie postanowienie świąteczno-noworoczne. 

Dzisiaj przyjeżdża Łukasz. Nie mogę się doczekać!! Tak samo jak ubierania choinki, ozdabiania prezentów, pakowania walizek do Niemiec, pieczenia pierników, picia zimnej coca-coli z opasłym Mikołajem na butelce, picia ciepłego kakao, tudzież mleka od rolnika, słuchania kolęd (nawet jeśli będą po niemiecku), oglądania filmów z rodzicami i grania w gry planszowe (którymi zamierzam obdarować mojego Tate w tym roku), lepienia uszek z mamą, smyrania mojej kochanej Goldenki po brzuszki, pieczenia kaczki i tak dalej, i tak dalej... Jeszcze tylko 11 dni i to wszystko stanie się rzeczywiste! 


I LOVE CHRISTMAS TIME !

niedziela, 4 grudnia 2011

You're the one who put me back together.

Do świąt zostało 20 dni, a ja ślęczę nad genetyką, popijając popołudniową cynamonową kawę. Zrobiłam już dwie dwustronnie zapisane kartki a4 notatek, a to dopiero początek, bo przede mną jeszcze jakieś 80 stron podręcznika... Całe szczęście lada moment zaczną się ciekawe rzeczy, bo gdybym miała robić notatki z jakiegoś nudnego tematu w niedzielę, bo chyba bym się skończyła!!

Dzięki podzielnej uwadze mam możliwość spędzenia niedzielnego popołudnia nie na samej nauce, ale także na zerkaniu co chwila w ekran telewizora. W takich dniach jak dziś jest to szczególnie przydatne bo leci Toy Story (za trzy minuty na AXN!). Muszę to obejrzeć. Choćby jednym okiem.. :) Bajki nastrajają mnie pozytywnie. Tam nie ma zdrad, oszustw, a co najważniejsze zawsze wygrywa dobro - czyli jest dokładnie tak, jak w realnym życiu wszystko powinno wyglądać.

Zaraz zrobię sobie 45-minutową przerwę na codzienne ćwiczenia, więc bajka w telewizji będzie w sam raz jako tło do mojego wylewania potów w imię szczupłej sylwetki. Pocieszam się jednak, że po jednodniowym kryzysie zaraz po maturach próbnych bez problemu wróciłam do normalnego żywienia. Co ważniejsze - już widać efekty! Jednak i tak najbardziej motywujące będzie kiedy znów poczuję się piękna w oczach mojego chłopaka-nie-chłopaka Łukaszka... - któremu notabene zrobiłam dziś najbardziej wytrawne śniadanie - ever! Ale nikogo to nie dziwi, w końcu staram się robić wszystko dla ludzi których kocham. A jego kocham nad życie.
Ps: Upiekę takie na święta! I d