poniedziałek, 9 lipca 2012

Crazy driver bez prawka i żelastwa na zębach -.-

Nikt tak nie odkłada wyjazdu do Niemiec, gwarantuję wam. Wszystko nagle jest istotne tylko nie ustalenie daty i kupienie biletu.
I faktycznie może mi to na dobre wychodzi bo załatwiłam lekarza, wykastrowałam Kota i przede wszystkim ściągnęłam po ponad 4 latach aparat z zębów.
Już dawno nie byłam tak szczęśliwa. Chodzę tylko i szczerzę się do witryn sklepowych, które odbijają mój nie-żelazny uśmiech. Co prawda moje ząbki wymagają leczenia  - rany boskie, ależ musiałam dość blado wyglądać kiedy ortodontka wymieniała po kolei: próchnica, kamień, próchnica, kamień, ubytek, ubytek, ubytek - i wybielania (tak to prawda, że od kawy żółkną zęby, teraz to widzę), ale mimo wszystko jestem przeszczęśliwa, że prostowanie góry mam za sobą.
Aczkolwiek to wcale nie koniec wizyt u ortodonty...


W czwartek o 17.00 mam swój setny egzamin na prawo jazdy. Na samą myśl, żołądek przewraca mi się o 180 stopni, na czole występuję krople potu, a po plecach przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem co jest gorsze przebieg tego egzaminu czy chroniczne oblewanie go. Prawdę mówiąc ostatnim razem jak oblałam to poczułam ulgę, bo przynajmniej mogłam wyjść z tego auta, trzasnąć drzwiami i uciec gdzie pieprz rośnie z dala od tego stresu. Poważnie.
I zastanawiam się czy kiedykolwiek uda mi się poczuć za kierownicą pewnie.