czwartek, 17 listopada 2011

Coraz bliżej święta...

Do świąt pozostało 38 dni, wraz z dzisiejszym. Nie mogę się już doczekać. Zaraz po obudzeniu weszłam na e-mail sprawdzić, czy prezenty, które dotychczas kupiłam, są już wysłane. I co tam znalazłam? Prezent dla mojego Łukasz już idzie z Mazowieckiego. Więc wchodzę teraz obsesyjnie na stronę główną dhl i śledzę losy mojej paczuszki. Nie mogę się doczekać jak już ją będę miała ukrytą w szafie, bo wtedy będę mogła spokojnie odetchnąć. W końcu najważniejszy prezent będzie na swoim miejscu. 

Już pomijając całkiem fakt, że Łukasz mnie zostawił tydzień temu, to mimo wszystko nadal mam nadzieję. Ja nabroiłam, ja posprzątam. Jutro jesteśmy umówieni u mnie wieczorem. Ugotuję obiad, zapalę świeczki, włączę muzykę, która będzie koić nasze zszargane nerwy, bo jestem świadoma, że mamy sobie wiele do wyjaśnienia. Co gorsza nie obejdzie się bez krzyków i wyrzucania sobie wzajemnego win. To przykre co nie zmienia faktu, że nadal się kochamy i musimy to jakoś rozwiązać. Plotę trzy po trzy, ale to wszystko przez nadmiar termodynamiki krążącej między moimi neuronami z prędkością światła. 

Muszę zmienić siebie. I to nie chodzi o znaczenie stricte fizyczne, nad tym już pracuję od paru tygodni, ale chodzi o moje wnętrze. Nie będę oszukiwać, nie będę stawiała kogokolwiek ponad Łukasza, nie będę wyżywać się na nim i przede wszystkim, rozkocham go w sobie na nowo. Tym razem pokocha prawdziwą mnie, a nie wykreowaną przeze mnie postać.
Skoro kochał tamtą, to tą, która jest czysta jak łza, szczera i prawdziwa, pokocha tym bardziej, prawda?
Musi mnie pokochać. W końcu to zawsze byłam ja, prawda? 


A póki co...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz